[ 2013.11.23 ] Ostatnia ... ziemska droga, pilota Bodka Mrozka z ... pełnymi honorami!

O tragicznej i niespodziewanej śmierci kolegi pilota doświadczalnego, znanego prawie wszystkim Bodka Mrozka, informowałem jeszcze w niedzielę 17.11.2013 r. w kilka godzin po tragicznym wypadku na lotnisku w Stalowej Woli.

Tę obecną informację (w kolejnych aktualnościach naszej strony) tym razem poświęcam uroczystościom pogrzebowym naszego przyjaciela, wspaniałego pilota, aktywnego działacza społecznego w wielu lotniczych inicjatywach i oczywiście duszy każdego towarzystwa w którym się znalazł. Nie jest to tekst dający okazje do popisu inwencji literackiej ( przynajmniej mnie) ale czynię to z obowiązku wobec przyjaciela pilota i tych osób które nie były na uroczystości a powinny uzyskać odrobinę informacji z ostatniej drogi Bodka.

Odrobinę (bo trudno ogarnąć całościowo)charakterystykę osobowości Bodka zawarłem już w poprzedniej smutnej aktualności.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w dniu 21.11.2013 (czwartek) i rozpoczęły się o godzinie 12-stej różańcem i pożegnalną asystą - czuwaniem przyjaciół przybyłych z różnych stron Polski (m.in. aż z Krakowa,Kętrzyna, Torunia, Ostrowa Wielkopolskiego, Warszawy) w Kaplicy Eden przy szpitalu powiatowym w Mielcu.

Msza pogrzebowa poświęcona Śp. Bodkowi rozpoczęła się się trochę po godzinie 13-stej w okazałym kościele pod wezwaniem Najświętszej Mari Panny w Mielcu. Mimo wielkich, imponujących rozmiarów, olbrzymi kościół pełen osób - świadków ostatniej ziemskiej drogi Bodka. Wchodząc w tłum osób skupionych w kościele dało się zauważyć poczty sztandarowe, przy trumnie wartę żołnierzy "Podhalańczyków", przed wejściem do kościoła stojąca w skupieniu Kompania Honorowa "Podhalańczyków" a nabożeństwo pogrzebowe celebrujących kilku duchownych.

Oprawa uroczystości pogrzebowych już w Domu Pogrzebowym i następnie w kościele, podkreślała szczególność uroczystości, poświęconej komuś wyjątkowemu. Przebieg nabożeństwa, zaprezentowana piękna karta ziemskich dokonań Bodka, niezliczona ilość zamówionych przez przyjaciół, znajomych, sąsiadów oraz różne instytucje czy organizacje nabożeństw (celebrujący duchowny odczytywał przez kilka minuta) za duszę Bodka, dowodziło o wyjątkowości osoby żegnanej, przygotowywanej do złożenia na wieczny odpoczynek.

Natomiast złożenie naszego kolegi pilota na wieczny odpoczynek odbyło się kilka kilometrów od kościoła, na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Królowej Jadwigi. Niezależnie od autokarów z uczestnikami uroczystości pogrzebowych, kondukt "żałobników" w ponad 100 samochodach osobowych sparaliżował ruch uliczny w rozległym rejonie Mielca. Straż Miejska zaangażowana w zabezpieczenie uroczystości pogrzebowych miała wiele pracy i znakomicie się spisała. Mam nadzieję, że odbył się to również ze zrozumieniem i wyjątkową cierpliwością tych mieszkańców Mielca, którzy nie byli uczestnikami uroczystości a zostali wstrzymani dla przepuszczenia pojazdów żałobników.
Mimo, że położenie cmentarza nie było zbyt odległe, tak wyjątkowo liczny kondukt pojazdów przemieszczających się na cmentarz dotarł dopiero po ok. 20 minutach.
Tu już czekała w pełnej gotowości Orkiestra Wojskowa i Kompania Honorowa "Podhalańczyków" oraz Poczty Sztandarowe i sznur wojskowych z odznaczeniami lub pięknymi wieńcami.

Uroczystość pogrzebowa na cmentarzu ma swoją z zasady ustaloną procedurę. Ostatnia misja i ceremonie duchownych nad trumną zmarłego, wystąpienia pożegnalne - oficjalne bądż przyjacielskie (było ich dwa) i złożenie zmarłego do przygotowanego grobu. Wystąpienia refleksyjno - pożegnalne przyjaciół i żałobna muzyka asystującej Orkiestry Wojskowej wywoływała poruszenie w głębi serca wszystkich osób skupionych nad trumną Bodka.

Nadszedł moment ... złożenia trumny z Bodkiem do przygotowanego grobu!
Jeszcze do chwili obecnej słyszę donośny głos dowódcy Kompanii Honorowej wydającego komendy przygotowującej Kompanię "Podhalańczyków" do salwy honorowej a w uszach ostry dźwięk trzech salw - żegnających przez wojsko, mjr rezerwy pilota Bogusława Mrozka.

A po nich wieńce, kwiat, kwiaty, kwiaty ... okrywające grób i jego najbliższe otoczenie.

Pewnie nie tylko lotniczą brać (przybyłych przyjaciół Bodka z wielu wspólnych rajdów) intrygowała sprawa okoliczności zdarzenia, w wyniku którego straciliśmy przyjaciela i doświadczonego pilota. Więc zaaranżowano krótkie spotkanie koleżeńskie w Karczmie Polskiej, by uzyskać kilka słów informacji od naocznych świadków dramatycznych zdarzeń. Tak się też stało!
Wyjechałem do domu z wystarczającą wiedzą by wyrobić sobie zdanie o przebiegu i okolicznościach wypadku oraz ostatnich chwilach życia Bodka. Nie będę tej opowieści relacjonował by nie wprowadzać w ogólnodostępny obieg informacji i wiedzy mogącej naruszać dobro badania tego zdarzenia przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych.

Z perspektywy pewnego czasu znajomości z Bodkiem, nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jaką faktyczną rolę odgrywa w lotniczym środowisku Podkarpacia i jakim powszechnym szacunkiem jest/był obdarzany. Teraz wiem, że mieliśmy okazję obcować z człowiekiem wielkiego formatu, kochającego innych ale przede wszystkim zdecydowanie kreatywnego i skupiającego wokół siebie wielu osób zarażonych jego entuzjazmem oraz logiką skutecznego postępowania.

Reasumując, nie będę odkrywczy, mówiąc - pisząc, że odejście Bodka to wielka i godna pożałowania strata dla lotniczych inicjatyw Podkarpacia. To wyjątkowo trudne dni, miesiące i pewnie lata dla najbliższych. Dla nas Bodku, dla wielu prawdziwych przyjaciół, dla mnie osobiście, mimo tak niespodziewanego odejścia i to bez pożegnania, pozostaniesz na zawsze w pamięci.

Stanisław Tołwiński

 

 

 








strona główna dla pilota kalendarz imprez biuro prasowe kontakt